» Blog » Marhevmistrz i Cienie nad Spichlerzhaffen
03-01-2010 15:32

Marhevmistrz i Cienie nad Spichlerzhaffen

W działach: RPG, Sesje | Odsłony: 85

Marhevmistrz i Cienie nad Spichlerzhaffen
Niedługo musiałem czekać na kolejną część przygód bohaterów moich kuzynów, Olgi i Jędrka. Postanowiłem spędzić Sylwestra rodzinnie i wykorzystać tę okazję do popchnięcia naszej fabuły nieco do przodu. Uznałem za konieczne wprowadzenie kilku poprawek względem pierwszej, wprowadzającej przygody. Początek był prościutki, ale na dłuższą metę pierwotna propozycja nie byłaby dla nas wystarczająca, potrzebne było drobne zróżnicowanie elementów. Są karty! Przede wszystkim zrobiłem dla obojga karty postaci. Już wcześniej miałem skłonność do myślenia o nich w kategoriach Everway'a, byłem zatem konsekwentny. Losowanie Wad, Zalet i Przeznaczenia za pomocą everwayowego tarota mieliśmy już za sobą, zatem uzupełniłem tylko wartości w poszczególnych żywiołach – zgodnie z Archetypami Kapłanki i Szermierza. Żywioły są tak fajnie opisane na kartach, że ich stosowanie jest idealnie intuicyjne i błyskawiczne. Wartości dostosowałem jednak do naszego systemu kostkowego w skali od 1 do 4. Wyszło ciekawie, bo obie postaci doskonale się uzupełniają: gdzie jedna ma 1, tam druga ma 4, gdzie jedna ma 2, tam druga ma 3. Czyli wyszło sprawiedliwie i bez wchodzenia sobie w kompetencje. Bohaterowie zostali również nazwani, co jest w dużym stopniu zasługą Magdy Reputakowskiej, która podsunęła mi dwa śliczne imiona: Luana i Liam. Combo points Podrasowałem też umiejętności oraz cała mechanikę wprowadzając punkty combo. Bohaterowie mają takie umiejętności, które głupio by wyglądały, gdyby użyć ich więcej niż raz podczas walki, a także gdyby zostały zastosowane na jej początku. Uznałem, że powinny mieć charakter "ciosów wykańczających", a więc ich użycie powinno być uwarunkowane wcześniejszymi dokonaniami, efekty zaś powinny być bardzo spektakularne. Umówiłem się więc z dziećmi, że "odpalić" je można po zebraniu 5 punktów combo. Aby to zrobić, należy podczas walki przeznaczać uzyskane sukcesy nie na efekty w świecie gry, ale właśnie na punkty. Dzięki temu walki są nieco dłuższe, a szanse bardziej wyrównane, gdyż nie ma co się oszukiwać: dwa młode elfy są niewiarygodnie dopakowane. Jeżeli zatem zaczynają zbierać punkty, to znaczy, że: a) nie walczą z byle przeciwnikiem, a więc i b) walka powinna trwać nieco dłużej i mieć charakter zmagania, zakończonego epicko. Specjalną umiejętnością Luany jest Strzała Bogini. Elfka w doskonałym skupieniu graniczącym z medytacją celuje z łuku, a następnie dłoń Bogini Księżyca prowadzi strzałę, która rozbłyskuje nieziemskim światłem, które niszczy cel. Liam zaś zna technikę Ściany Ostrzy, czyli wykonania swoistego tańca z mieczami lśniącymi niczym księżyc, zadających przeciwnikowi straszne rany. Używanie na sesji punktów combo było bardzo fajne, bo mogłem ich używać również do innych celów, np. ładowania specjalnych umiejętności bohaterów niezależnych – zarówno wspierających drużynę, jak i przeciwników. W pewnym momencie było to również dobre wyjście, gdy napakowany przeciwnik miał za dobre rzuty. Żeby nie robić nagle sztuczek fabularnych i nie wprowadzać nowych wątków w stylu "BN przybywa z pomocą", nadwyżkowe sukcesy zamieniałem właśnie na takie punkty. Inne nowości Przed sesją zapytałem graczy, czy mają jakieś specjalne życzenia co do tego, co spotkają/znajdą ich postacie. Tylko Jędrek poprosił mnie o przysługę – chciał dostać hełm ozdobiony rzeźbionym orłem o rozłożonych skrzydłach. Dodatkowo na tę sesję przygotowałem trochę muzyki – garść kawałków z soundtracka do World of Warcraft, z jednej strony klimatyczne, a z drugiej mało absorbujące. Z powrotem na trakcie Po ostatnich wydarzeniach, bohaterowie wyruszyli w dalszą podróż, podążając traktem na północ. Gobliny z oddziału, który rozpierzchł się po zabiciu ich przywódców, kręciły się po okolicznych polach, ale na widok dwójki elfów zazwyczaj umykały. Z czasem potwory przestały się pojawiać, a coraz częściej można było zobaczyć wieśniaków na polu zbierających plony. Kiedy droga skręciła omijając las, bohaterowie zeszli z niej – wśród drzew i dzikich zwierząt czuli się jak w domu. Podróż przez to zielone miejsce skończyła się, kiedy do elfich uszu doszły odgłosy siekier uderzających o pnie oraz trzask i łomot upadających drzew. Okazało się, że to ludzie z pobliskiego miasteczka – o niewymyślnej nazwie Spichlerz – wspierani przez mała grupę krasnoludzkich drwali i saperów, ścinają drzewa na umocnienia wokół aglomeracji. Wizyta w mieście wzbogaciła bohaterów o wiedzę na temat ludzkiej kuchni, metod utrzymywania higieny i szorowania pleców (karczma Pod Złotym Knurem – upolowanym osobiście przez karczmarza), dostarczyła też informacji o ludziach ginących w lesie z ręki (kłów) nieznanych bestii. Zaowocowała także poznaniem Groma Srebrnobrodego, krasnoluda paladyna tymczasowo przewodzącego oddziałowi drwali, a poza tym będącego na pielgrzymce do ruin krasnoludzkiej twierdzy daleko na Północy (krasnolud jest wyznawcą boga czystego żelaza i piorunów – ech, co ja mam z tymi mitologiami i religiami…). Sprawy się skomplikowały, kiedy bohaterowie dotarli do lasu – do czego pretekstem było zbieranie ziół przez Liama, który niedawno nauczył się nowego przepisu zielarskiego. Okazało się, że miejsce to zamieszkane jest przez elfy z klanu Dębu (tak, tak, czyli czczą Święte Drzewo), które traktują poczynania ludzi (zabijanie starożytnych duchów drzew, wszak krasnoludy wysadzają w powietrze korzenie najstarszych z nich) za otwarty atak. Szykują kontrofensywę, która dla Spichlerza okazać się może tragiczna. Na domiar złego przebudziły swojego władcę, pogrążonego dotąd we śnie smoka, który ma dokonać ostatecznej zagłady na ludziach. Szranki i konkury Rodzeństwo elfów podjęło się roli negocjatorów. Po rozmowie z kapitanem spichleskiej straży obie strony dogadały się i ich przedstawiciele spotkali się w połowie drogi między miastem a lasem. Dokonano wymiany darów aby okazać dobre intencje, a następnie urządzono zabawę. Najpierw była uczta, a potem ustawiono przyniesione stoły i ławy tak, że stworzyły trybuny i urządzono zawody. Odbyły się trzy konkurencje. W strzeleckiej wygrała Luana (mierząc się z Silvią, jedną z elfickich przywódczyń), na rękę mierzyli się Grom z kapitanem straży (krasnolud pokazał klasę), a w końcu stoczono pojedynki szermiercze. Do walki stanęli Liam oraz elfi generał, Aeris, który poprosił Luanę o pozwolenie na walkę w jej imieniu (Olga wyczuła konwencję i zachwycająco spontanicznie zadeklarowała, że się rumieni). Kapłanka dała mu swoją broszę z liściem, którą wojownik przypiął do rękawa, aby myśl o damie prowadziła rękę podczas walki. Oczywiście Liam wtłukł mu niemiłosiernie (i jeszcze wydał na to drama dice'a) i pokonany elf oddał Luanie broszę mówiąc, że nie jest godzien za nią walczyć. Gobliński najeźdźca, podejście drugie Kiedy zrobiło się zbyt przyjemnie i spokojnie, nad miastem rozległo się bicie dzwonów. Armia wroga zebrała się po północnej stronie murów. Prędko zorganizowano obronę. Na czele krasnoludów wspieranych przez mieszczan stanął Grom Srebrnobrody, Liam poprowadził do walki sztandar miejskich strażników, a Luana przewodziła oddziałowi elfickich wyborowych łuczniczek. Do ataku ruszyła armia goblinów wspieranych przez potężne ogry. Kiedy bitwa toczyła się na ich niekorzyść – nie spodziewano się, że ludzie uzyskają wsparcie od innych ras – potwory zaczęły przygotowywać katapulty załadowane jakimś płonącym świństwem. W tym samym czasie drużyna krasnoludzkich saperów wykonywała pod polem bitwy podkopy i ustawiając w nich materiały wybuchowe (tutaj zadziałała mechanika punktów combo, którymi bohaterowie ładowali postępy w rozmieszczaniu beczek z prochem). Przetrzebiony oddział Liama zaatakował załogę jednej z katapult, następnie bohater użył machiny, aby zniszczyć drugą z broni wroga. Krasnoludy stawiały silny opór goblinom, błyszczący srebrzyście młot Groma siał zniszczenie. W końcu przepełniony mocą bóstwa paladyn zniszczył oddział ogra, czemu towarzyszyło rozdarcie się nieba i uderzenie potężnego prosto w plugawego wroga. Łuczniczki Luany zaś okazały się najbardziej śmiercionośnym oddziałem, w spotkaniu z którym armia wroga topniała jak lód wrzucony do gorącej kąpieli. W końcu okazało się, że Mistrz Inżynier zakończył swoje przygotowania, ogłoszono wycofanie żołnierzy z pola bitwy za pierwszą bramę, po czym zdetonowano ładunki wybuchowe. Armia goblinów została ostatecznie rozbita. Wrath of the Lich King Kiedy już wydawało się, że nastał kolejny powód do świętowania, na polu bitwy zobaczono ruch. Tym razem nie były to gobliny, ale jeden oddział rycerzy w czarnych zbrojach, prowadzonych przez wojownika w hełmie o orlich skrzydłach, jadącego konno. Pojawiła się także samotna czarodziejka o bardzo bladej twarzy, jadąca na kościanym wierzchowcu. Morale po stronie obrońców miasta były wspaniałe, więc postanowiono szybko rozprawić się z resztą najeźdźców. Problemy zaczęły się dość szybko, bo w momencie gdy czarodziejka wykreśliła w powietrzu kilka świetlistych znaków, które spłynąwszy na ziemię sprawiły, że za chwilę miała swoją własną, prywatną armię. Nekromantyczna magia sprawiła, że ciała świeżo poległych ludzi, krasnoludów i goblinów zaczęły pękać, a ich oswobodzone z mięśni, skóry i organów kości powstały jako wojownicy. Szale w jednej chwili zaczęły się przechylać na drugą stronę. Grom Srebrnobrody skupił swoje wysiłki na miażdżeniu i obracaniu w proch kościotrupów. Liam stanął naprzeciw czarnego rycerza na koniu. Kiedy przedzierał się przez jego żołnierzy, aby stanąć z nim do bezpośredniej walki, zobaczył jak wojownik chwycił jednego z obrońców miasta, porwał go wysoko w powietrze, gdzie wgryzł mu się w szyję i wyssał całą krew (odrobina pulpowego efekciarstwa nikogo nie zabiła). Oczywiste stało się dla Liama, że to jeden z niesławnych Wampirzych Lordów z dalekiej Północy. Co więcej, po krótkiej walce okazało się, że nieumarły posiada nieludzką umiejętność regeneracji ciała – rozcięty na dwoje korpus w jednej chwili się zrósł. Rozwścieczony wampir rzucił się na elfa, chcąc i jego pozbawić krwi – a może i gorzej, zamienić w uległego swojej woli pionka. Z kolei Luana zmierzyła się z nekromantką, podczas gdy łuczniczki zajęły się niszczeniem kościotrupów (choć częściej wręcz, szablami i czakrami). Kapłanka i czarodziejka najpierw zmierzyły się czarami – obie rzuciły Krąg Mrozu. Ta druga była zaskoczona, że elfica posługuje się para-nekromantycznym zaklęciem, nie zareagowała w porę, co okupiła rozpadnięciem się jej magicznego konia na kostki. W ramach zemsty rzuciła serię czarów przywołujących czarne, mrożące płomienie, które objęły ciało uzbrojonej w łuk kapłanki. Ta zaś w odruchu desperacji nałożyła na cięciwę strzałę i wezwała na pomoc Boginię. Fatality! W tym momencie ujawniło się, jak dobrym pomysłem było wprowadzenie punktów combo. Olga zbierała swoje na wypuszczenie błogosławionej strzały. Jędrek z trudnością odkładał na Ścianę Ostrzy. A jako że miałem zbyt dobre rzuty dla wampira i życie Liama wisiało na włosku – zacząłem ładować balistę armii undeadów (przewidzianą wcześniej, to nie był deus ex machina), na którą był załadowany dziwny pocisk ostatecznej zagłady. Zadeklarowałem, że jeśli zostanie wystrzelony, to z oddziału Groma pozostanie lej w ziemi, a nie wiadomo, co jeszcze zrobić mogą rzucone na broń zaklęcia. Wszystko zgrabnie zgrało się w czasie. Nekromantka z okrzykiem triumfu rzuciła w Luanę wielką kulą czarnych płomieni, tak wielką, że przesłoniła postać elficy. Wtedy w samym środku magicznej ciemności pojawiło się światło niby gwiazdy – wypuszczona strzała przebiła się przez zaklęcie i ugodziła wiedźmę w samo jej zgniłe, czarne serce. Jej upiorną postać przepełniło światło, wylewające się przez usta, oczy, ranę, aż rozerwało ją w wielkiej kuli jasności, pochłaniając stojących w pobliżu wskrzeszonych wojowników (co pisałem o efekciarstwie?). Z drugiej strony pola bitwy Liam dostrzegł błogosławione światło, które w jego obolałe ciało wlało nową nadzieję – zaś walczącego z nim wampira pozbawiło na chwilę wzroku. Ta chwila wystarczyła, by szermierz zaatakował, tańcząc ze swoimi mieczami, w k™órych odbijał się Księżyc. Rany, które raz po raz zadawał były nie do zniesienia dla nieumarłego Lorda – na brzegach rozciętego ciała pozostał księżycowy blask, który nie pozwalał się zregenerować. Przez nacięcia wypłynęła cała krew, jaką przeciwnik spił w trakcie tej nocy. Ostatni cios elfa przepołowił rycerza na wysokości brzucha. Nim korpus uderzył o ziemię, już zamienił się w kupę popiołu. Zwycięstwo nie było jednak pełne, gdyż w tym momencie załoga przeklętej balisty wypuściła pocisk, który z upiornym świstem pomknął w kierunku siejącego zniszczenie Groma. Wtedy od strony miasta dało się słyszeć dziwny dźwięk, jakby ogromnego ptaka. To smoczy władca spłynął z nieba i w ostatniej chwili własnym ciałem zasłonił obrońców miasta. Pocisk wbił się głęboko w jego ciało, ale nie zabił dumnej bestii, która zawróciła do swojego leża, aby tam zaleczyć rany. Na szczęście miasto zostało uratowane. Podsumowywanie strat, opatrywanie rannych A oto owoce drugiej z sesji dla moich kuzynów:
  • dzieci są wkręcone w granie :)
  • łapią też konwencję, choć widzę, że Jędrek ma skłonność do wstawek komediowych w stylu kreskówek (np. gdy opisywałem jak wysadzona w powietrze katapulta rozpada się na części i jedno z kół wyleciało w powietrze, zaproponował, żeby lądując walnęło w głowę jakiegoś gobosa)
  • wprowadzenia dodatkowych elementów mechanicznych urozmaiciło zabawę, nie było żadnych problemów technicznych
  • muzyka dała radę
  • potrzebuję zdecydowanie urozmaicenia bohaterów. Nie mogą każdej istotnej walki kończyć tymi samymi ciosami, bo stanie się to okropnie nudne i jednotaktowe
Rozkwitające wątki fabularne:
  • Jędrek zadeklarował, że ma hobby: słuchanie legend o potworach. Czyżby zapowiadał się nam bard?
  • Aeris, czyli okryty hańbą elfi amant
  • Grom Srebrnobrody, który będzie chciał zwiedzić jakiegoś fajnego dungeona na dalekiej Północy
  • raniony smoczy władca, którego ciało drążą mroczne magie
  • Liam z pola bitwy wyniósł wymarzony hełm z orlimi skrzydłami oraz miecz nieumarłego wroga. Jak na to zareagowaliby Wampirzy Lordowie?
Czego potrzebuję:
  • fajnych gadżetów dla Luany
  • nowych umiejętności dla obojga bohaterów, dla elficy jakiś rodzaj magii, dla elfa coś do walki
  • może jakieś wątki osobiste, coś z przeszłości? Choć nie wiem, czy zabawa w retrospekcje jest dobrym pomysłem
  • …a to wszystko powinienem wpleść w historię pt. "bohaterowie siedzą u elfów i mają trochę czasu na fajne rzeczy, ale potem muszą lecieć na pomoc smokowi, zanim zła magia nie pochłonie krainy".
Grafika autorstwa Faxtara pożyczona z deviantART.

Komentarze


27383
   
Ocena:
+1
fajnych gadżetów dla Luany
Daj pobawić się jej wróżeniem! Niech znajdzie jakąś kulę wróżbiarską albo coś w tym rodzaju. Na początek niech będą to potrzebne wróżby, ale później niech w każdy seans wkrada się jakaś niepowołana wizja - będziesz miał wyjście do kolejnych przygód i jakieś urozmaicenie ;)

03-01-2010 16:19
beacon
   
Ocena:
+2
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Znakomicie rozgrywasz i kierujesz dzieci w doskonałą stronę. Nam dojście do takiego poziomu grania zajęło kilka lat, bo uczyliśmy się sami. Najbardziej jestem pod wrażeniem ich wyczucia konwencji - przecież nie są tak oczytane, ale radzą sobie lepiej niż wielu graczy w wieku student+.

Może zrób z tego jakichś almanach prowadzenia dzieciom, razem z mechaniką i Twoim settingiem? To byłoby bardzo, bardzo pomocne!
03-01-2010 18:26
Malaggar
   
Ocena:
0
Bo graczy w wieku student+ ogranicza często wewnętrzna potrzeba logiki, która nie zawsze pasuje do konwencji.
03-01-2010 18:31
Rag
   
Ocena:
0
Co do umiejętności dla bohaterów, to fajnie mogłoby się to sprawdzić w formie drzewka ze zróżnicowaną ceną w punktach combo.

Decydowanie czy lepiej już teraz odpalić atak specjalny - czy zbierać jeszcze te punkty dla potężniejszego\specjalnego\ddatko wego efektu może być dla dzieciaków zaskakująco fajna .(sprawdziłem przy prowadzeniu swojemu rodzeństwu ciotecznemu - używałem podobnego patentu do Twoich combo points)
03-01-2010 18:52
beacon
   
Ocena:
0
@Malaggar

No i? To jest brak zrozumienia konwencji. A to już kwestia słabego oczytania albo zamierzonego konserwatyzmu.

@Julian

Również polecam dodanie im nowych supermocy jako owoc, powiedzmy, przejścia na nowy poziom. Może przyzwanie jakiegoś pomocnego leśnego zwierzęcia? Magiczny wilk? Srebrny niedźwiedź?
03-01-2010 19:15
Malaggar
   
Ocena:
0
Nie. To jest nielubienie niektórych konwencji. Po co się męczyć, skoro coś się nie podoba? Dla mnie to po prostu większa świadomość własnych rpgowych potrzeb i klimatów.
03-01-2010 19:37
beacon
   
Ocena:
0
No właśnie - zamierzony konserwatyzm. Nie mówię, że to coś złego.
03-01-2010 19:54
Mayhnavea
   
Ocena:
+6
W kwestii konserwatyzmu:

Często przywołuje się pojęcie "zawieszenia niewiary" jako terminu, który propagował J.R.R. Tolkien. Tymczasem on przywoływał tę kategorię, ale ostro ją krytykował i pokazywał, że człowiek z założenia jest ufny - i tutaj dawał przykład dziecka słuchającego baśni. Ono nie zawiesza żadnej niewiary, tylko całe angażuje się w historię, bo jego pojęcie "rzeczywistości" nie jest ograniczone jedynie do sfery rzeczy (tu robię założenie, że magiczność, symbole, archetypy mają bardzo istotną logikę, choć alternatywną wobec używanej na co dzień).

Potrzeba "zawieszania niewiary" zaś jest efektem zmanierowania, wejście w kulturę i nabycie kompletu przyzwyczajeń oraz przesądów usprawiedliwianych naukowością i rzekomą oczywistością. To chyba jest clou zjawiska, o którym mówicie.


dla dzieci to oczywiste, że w magicznym świecie elfy będą zachowywać się jak bohaterowie epickiej, równie magicznej opowieści - chwała im za to, mam nadzieję, że tego nie stracą. Ale nie ukrywam, że wynika to również z pewnego doboru lektur (oraz zachęcania do czytania), dzięki czemu Olga ma Lewisa i Pottera w małym palcu (próbuję nakłonić ją do powrotu do klasyki i na sięgnięcie po Tolkiena).


Co do rozwiązań fabularnych:

@ Thoctar:

Wieszczenie pasowałoby do tej postaci, ale go nie wprowadzę. Przynajmniej na razie. A to dlatego, że:
- taki chwyt zazwyczaj służy do popychania fabuły do przodu, ja tego nie potrzebuję;
- mając postać widzącą przyszłość muszę bardzo, bardzo precyzyjnie wymyślać przygody i to tak, żeby wprowadzenie wątku przewidywania przyszłości miało sens (a nie było tylko dekoracją w stylu: "widzisz śmierć");
- temu motywowi musiałbym podporządkować nie tylko kolejną przygodę, ale i wszystkie następne - mając świadomość, że w dowolnym momencie postać może skorzystać z umiejętności, a nie powinienem jej wtedy zbywać, żeby nie popsuła dramatyzmu historii.

Może to kwestia zbyt poważnego podejścia z mojej strony, ale jeżeli już wprowadzę jakiś wątek do przygody, chciałbym, żeby był w 100% funkcjonalny. A jasnowidzenie teraz uważam za fajny pomysł na b. dobrze przygotowany jednostrzał, gdzie tego typu pozyskiwanie wiedzy gra pierwszą rolę.


@ beacon:

Myślałem o zwierzęciu. Więcej, dzieciaki bardzo by chciały mieć swoich pupili. Ale znów - mam wątpliwości, bo tego typu stworzenia lubią się gubić w fabule. Po pierwsze, przygoda przenosi się na salony, tymczasem bohater ma czarną panterę, z którą na co dzień poluje w lesie. "To ja ją zostawiam... y..." Albo: "Zaraz zaraz, nie deklarowałem, że zostawiam panterę na zewnątrz: to znaczy, że ona cały czas jest z nami?" No i właśnie - po drugie w róznych momentach gracze (i Mg też) zwyczajnie zapominają o istnieniu zwierząt, zwł. gdy bardzo skupiają się na postaciach. Czyli taka bestyjka pojawia się co kilka scen, kiedy akurat jest potrzebna, a potem znika (siedzi i ma wygaszacz windows w źrenicach). Czyli de facto z 2 bohaterów zrobiłoby mi się coś ok 4 - ew.w drugą stronę, sam miałbym na głowie 2 wciąż obecnych i aktywnych BNów :]

Trzy razy pomyślę zanim dam dzieciom zwierzę - wiesz, to odpowiedzialność... trzeba karmić, wyprowadzać, a jak zrobi kupę, to posprzątać ;D A co jak komuś zje drama dice'a i trzeba będzie odkupić?

A co do Almanachu - wczoraj wpdałem na pewien pomysł, trochę szerszy niż almanach i już podzieliłem się nim z Magdą. Jak będę miał coś więcej, to się pochwalę :]

A co do samego almanachu - ja wszystko robię na czuja, powiedzmy, że wykorzystując jakąś inteligencję społeczną. Mam takie zacięcie (hehe), ale z drugiej strony nie mam profesjonalnego przeszkolenia pedagogicznego, które dawałoby mi jakieś prawo do wygłaszania tez, co należy robić a czego nie z/przy/dla dzieci.

W końcu to są moi kuzyni, których znam od okresu prenatalnego wręcz, więc wiem, jak się z nimi komunikować. Ale nie mam porównania do innych, nie wiem, jak np. działają osoby organizujące sesje na erpegowych wyjazdach.

Niemniej, będę o tym myślał. Bo jednak spisywanie pewnych rzeczy - i zachęcanie do nich - jest elementem mojego projektu ;))


@ Rag:

To brzmi fajnie, jeszcze muszę wymyślić, jak to gładko wprowadzić. bo skoro już mają takie wypaśne moce, to mogę wprowadzić dla nich co najwyżej stopień pośredni (czyli nie zbierasz do 5 combo, ale do 3).

Muszę pomyśleć jeszcze nad wprowadzeniem czegoś naprawdę nowego, żeby można się było tym pobawić - a to już nieco trudniejsze. Myślałem tez nad wprowadzeniem dla graczy poważnych wyborów - czyli że mogą wybrać, w jakim kierunku pójdzie rozwój ich postaci, a będzie to wybór podstawowy i nieodwracalny.

Czyli np. że Liam może zostać Tancerzem Wojny albo Bardem - i w zależności od tego dostanie zupełnie inne możliwości rozwijania swoich technik walki.
03-01-2010 21:13
Malaggar
   
Ocena:
0
"dla dzieci to oczywiste, że w magicznym świecie elfy będą zachowywać się jak bohaterowie epickiej, równie magicznej opowieści - chwała im za to, mam nadzieję, że tego nie stracą."
Stracą, jak zorientują się, że epiccy bohaterowie magicznych opowieści są tak naprawdę niewiele głębsi niż kałuża i dużo się z nich wcisnąć nie da.
03-01-2010 21:31
Rag
   
Ocena:
+3
Jeśli chodzi o zwierzątko to można by wykorzystać np tego orła z hełmu zdobytego przez Liama.

Z nowych rzeczy do pobawienie się to z tych, które wybróbowałem z dzieciakami fajne były:

*Punkty Rage: Coś a la bijatyki - im więcej postac zbierając razy dostaje punkty Rage\Gniewu\Czegokolwiek. Gdy nazbiera odpowiednią ilość może wejść w stan, w którym jest prawie niezniszczalna, niepokonana itp, ale staje się na tą chwilę też okrutna\względnie może nie rozróżniać wrogów-przyjaciół. A zabawa jest taka, że o ile dzieciaki na początku zasmuciły się np faktem, że mogą skrzywdzić też przyjaciół, to później zaczęły kombinować jak skorzystać z Rage, ale nie skrzywdzić nikogo po ich stronie (bardzo fajne motywy wychodziły np. Rycerz wybiegający przed swój oddział w sam środek hordy orków wrzeszczący po drodze, żeby jego przyjaciele(czyt. oddział) trzymali się z daleka jeśli chcą przeżyć.)

*Samoświadome i często mówiące przedmioty. Np oklepany miecz z własną osobowością. (U mnie jedna z przygód polegała na próbach udobruchania miecza, który sie na właściciela obraził i postanowił nie opuszczać pochwy przez jakiś czas ; > )

*Mały tweak systemu kombo - team attack.
Czyli kolejna wypasista technika\atak, wykonywana jak sama nazwa wskazuje drużynowo. Potrzeba na nią np 10-20 ptk kombo w sumie(Świetną wizualizacją czegos takiego mogą być walki w najnowszym Prince of Persia). U mnie dzieciaki miały ogromną frajdę, że tym razem robia sieczkę z przeciwnika razem - trzeba tylko wymyslić coś co pasowało by do obydwu postaci.


Pozdrawiam
Rag
03-01-2010 21:37
beacon
   
Ocena:
+4
@Malaggar

Gdybym kiedyś skomentował to, co napisałeś, przypomnij mi, że obiecałem sobie tego nie robić.


@Julian

Dlatego daj im magiczne zwierze - ducha patrona, który pojawia się tylko po uzbieraniu 3 combo i pomaga im przez jedną scenę ;)

No i czyżbyś robił system dziecko-friendly? ;)
04-01-2010 00:16
Repek
    @Skoro...
Ocena:
+1
...chcą zwierzątko, to może jakieś typu "familiar przyzywalny raz na sesję w ściśle określonych okolicznościach"?

[Wypasik sprawa. :)]

Pozdrówka
04-01-2010 02:15
Mayhnavea
   
Ocena:
+1
@ Malaggar:

No właśnie mam nadzieję, że nie dojdą do takich wniosków i znajdą sens ukryty za heroicznymi opowieściami.

@ beacon:

Jasssne, polecane przez Instytut Matki i Dziecka.

@ repek & beacon:

No, taki chowaniec nie jest zły. Ale już bez punktów combo, bo nie będą wiedzieć, na co mają zbierać - i zaczną zbierać zamiast wykorzystywać sukcesy na działania, a nie chcę dwóch łamag :D

I chyba mam już pomysł, dzięki!
04-01-2010 03:07
de99ial
   
Ocena:
+1
Na początek gratuluję. Widać widowiskowość i czuć - przynajmniej z relacji - że dzieciaki się wkręcają.

A teraz kilka pomysłów:

fajnych gadżetów dla Luany

Skoro Liam zdobył miecz to Luanie może jakiś łuk? Plus - wszak kapłanka - jakiś Symbol Bogini?

nowych umiejętności dla obojga bohaterów, dla elficy jakiś rodzaj magii, dla elfa coś do walki

Dla Liama:
Technika Duchowego Ostrza - koncentracja i pominięcie pancerza przeciwnika. Coś w sam raz na zakutych w blachy pancerników (np. elitarny oddział ochrony jednego z Wampirzych Lordów - jakieś specjalnie spreparowane mumie?).

Dla Luany:
Tutaj doradziłbym może dalsze rozwijanie i modyfikowanie zaklęć obecnie znanych? Ma Krąg Mrozu - niech z niego spróbuje zrobić NOvę albo Krąg innego żywiołu.

Propozycje ad hoc ;)

I uwaga o kreskówkowych wtrętach - mimo wszystko to dziecko i jest to całkiem zrozumiałe ;)


Generalnie - naprawdę szacun i gratulacje.
06-01-2010 16:46
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ de99ial:

Super, fajne pomysły! Dzięki!

Chyba zrobię tak, że każdy z bohaterów będzie miał teraz wybór, w jaką stronę chce pójść dalej.
Luana: w moc księżyca czy lekką nekromancję (mroźna nova, wysysanie mocy...)
Liam: tancerz wojny (b. szybki i wyrafinowany styl walki) albo jakiś cienisty wojownik (te niematerialne ostrza, które zaproponowałeś).
Akurat szermierz dopadł w ręce wampirzy miecz, więc taki wybór nie byłby bez sensu.

A co do repkowego familiara, już mam pomysł. Skoro dzieci chcą się bawić w opiekę nad zwierzątkiem, to będą ją miały. Najpierw będą je turlikać lub wozić w wózeczku. Zobaczymy, co zrobią jak się... wykluje.
06-01-2010 18:26
de99ial
   
Ocena:
0
Fajnie, że się podobają ;)

I znowu zaproponuję kilka nowych pomysłów:

Księżyc z natury jest zimny więc magia księżyca mogłaby nie być przyjemna i ocierać się o nekromancję. Jakkolwiek pełna nekromancja to już czarna magia. Alternatywą mogłaby być magia Słońca - skoro jest Księżyca - coś gorącego, jasnego i widowiskowego.

Co do Liama - na późniejszym etapie, jeśli będzie używał wampirzego miecza, możesz dać mu moc wysysania życia z przeciwnika i regenerację ALE jednocześnie wprowadzić jakiś nieprzyjemny efekt w rodzaju uzależnienie od tak wyssanej krwi czy coś - taka próba podjęcia ważnej decyzji. Ważnej i emocjonującej bo dotyczy postaci a nie bezosobowego BNa ;)
07-01-2010 11:24
Rag
   
Ocena:
0
Jak tam sesje z "the next generation of RPGamers"? ; >
16-02-2010 22:48
Mayhnavea
   
Ocena:
0
No, już mam wymyślonych kilka sesji naprzód, teraz czekam na sposobność do poprowadzenia :)
17-02-2010 02:54
Scobin
   
Ocena:
0
Dzieciaki nie mają czasu? ;-)
17-02-2010 11:11
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Heh, zdziwiłbyś się, jaki mają zachrzan dzieciaki w niektórych gimnazjach (Olga jest u ojców pijarów, przykręcają śrubę na maksa). U mnie też z czasem tak sobie, więc mamy ponad miesięczny zastój. Ale nie ma tego złego - potem frajda będzie podwójna :]
17-02-2010 23:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.