» Blog » Glee, pro-life i ciskanie gromów
18-08-2011 00:34

Glee, pro-life i ciskanie gromów

W działach: Film, RPG | Odsłony: 27

Glee, pro-life i ciskanie gromów
Ostatnio mam spory problem, ponieważ tłamszę w sobie sporo negatywnych emocji i myśli, którym nie bardzo mam jak dać wyraz. Na szczęście po to właśnie stworzono blogi, nawet jeżeli znajdują się na portalu ogólnofantastycznym. Otóż okazało się, że dzięki religijnemu zaangażowaniu mojej rodziny zapoznałem się z ofertą publicystyczną tygodnika Gość Niedzielny. Impulsem do tego stało się przeczytanie internetowego apelu skierowanego do dzieci (raczej podstawówki ora gimnazjum), który pod beznadziejnie udawaną przykrywką "odpowiedzi na listy czytelników" wzywał do nietolerowania związku dwóch dziewczyn w klasie. Skoro coś takiego trafiło do internetowej wersji Małego Gościa Niedzielnego, zaciekawiło mnie, co znajduje się w wersji dla dorosłych. Odpowiedź: zgroza. Oraz nowe wymiary słowa "faryzeizm".

Nie chcę otwierać pola do antykatolickich oburzeń, gdyż nie w religii tkwi problem (i jeżeli ktoś chce dać upust negatywnym uczuciom wobec Kościoła, to proszę o powstrzymanie się). Przeciwnie, zachowując w 100% myślenie religijne widzę rażący i bolesny dysonans pomiędzy tym, co stanowi podstawę wiary katolickiej – czy szerzej: chrześcijańskiej – z tym, jaka jest oferta religijnych ruchów w Polsce. Pragnę tutaj podkreślić lokalny oraz społeczny aspekt zjawiska, zasadniczo różny od kwestii dogmatów, itd. Sam zaś tu ustawiam się tu jako katolik, który ponad myślenie zgodnie z prawowiernym kluczem i dbania o nieskazitelny obraz religii na zewnątrz (a sięgając do źródeł da się to bardzo dobrze zrobić) przedkłada potrzebę naruszania comfort zone

Mógłbym napisać całkiem sporo na temat zróżnicowania (albo i niezróżnicowania) zawartości pism, za każdym razem mam ochotę na drobiazgową analizę treści tekstów (z wyłuskaniem elementów mowy nienawiści, manipulacji, czy ksenofobicznego dzielenia rzeczywistości na "nasze" i "obce"). Mógłbym przywoływać teksty o złej ikei, która sprzeniewierza się polskiej, tradycyjnej wizji rodziny (wszak w Szwecji ich pełno); o mdłej, mydlanej epopei na temat Solidarnych 2010 czy wmawianiu ludziom, że "sumienie jest głosem Boga" (sorry, Stalin i Hitler zapewne działali w pięknej zgodzie ze swoim sumieniem). Mógłbym ciskać gromy na to, że z religii, której unikatową cechą jest akcentowanie wolności człowieka, tworzy się obraz religii opresji, kontroli, społecznego ferowania ostatecznych osądów i zjednoczenia władzy duchowej ze świecką (ale idea szariatu już jest be). Ale tym razem punktem wyjścia jest anegdota.

Sytuacja jest taka oto: z kuzynami (tymi, którym prowadzę RPG i dzisiaj przepędziłem ich przez krasnoludzkie miasto, twierdzę, pełen nieumarlaków cmentarz, a na końcu szpony smoka) zacząłem oglądać Glee. Jego adresatką jest głównie Olga, gdyż niebawem skończy 15 lat a jest to serial o problemach, z którymi styka się obecnie lub które pozna niebawem (bohaterowie filmu mają po 16 lat). Wczoraj oglądaliśmy odcinek czwarty, w którym Kurt robi coming out przed ojcem, a Quinn informuje Finna o tym, że jest w ciąży. Treści te (Jędrek jest młodszy i nie ich nie łapie – do czego przyczyniają się szybkie napisy, dla niego to musical i Sue Sylvester) pokrótce zostały skontrolowane i zaaprobowane przez mamę dzieci (tzn. oglądała z nami ważne kawałki i nie zgłaszała veto.

I teraz kontekst do tej sytuacji: wczoraj przeglądałem Gościa… i przeczytałem kilka bardziej rzucających się w oczy artykułów oraz notek. Generalnie wszystko generowane jest przez problem aborcji, złych homo-związków, na drugim miejscu zaś uczucia patriotyczne ex aequo z jakąś nauką na temat posłuszeństwa/uznania autorytetu/postaw prawowiernych. Najmocniejsza pozostaje jednak aborcja – zapewne jako nadrabianie tego, że w Biblii nie to jest przedmiotem nauki. Z mojej perspektywy temat jest bardzo trudny, wielopoziomowy i wart głębokiego omówienia. Sam uczestniczyłem w dyskusjach, w których wyciągano naprawdę ciężkie albo zaskakujące argumenty, więc mam świadomość, że to nie jest materiał na rozmowę przy sałatce z rozgotowanych warzyw. Mniejsza o moje przemyślenia – znam zdanie Kościoła i zdaję sobie sprawę, że nie może i nie powinien przyjmować żadnej innej. Nie mogę jednak znieść postawy, jaką wobec tego problemu przyjmuje.

Do tej postawy można by zaliczyć na przykład naciski na politykę, aby modyfikować prawo, motywowanie na różne sposoby konieczności związku religii z władzą. Z jednej strony nie jest to żadna niespodzianka, a z drugiej to znów temat o który łatwo się pokłócić i ulżyć swoim głębokim niechęciom. A nie o to chodzi. Ale w sytuacji znalazłem coś, co po prostu mnie głęboko smuci i boli. Bo obok tekstów przeciwko aborcji oraz o heroizmie kobiet, które jej się nie poddały (tutaj wywiad z Andreą Bocellim, którego matka przeszła ciążę wiedząc, że dziecko jest zagrożone), nie znalazłem tekstów na temat pomocy kobietom w ciężkiej sytuacji, o otwarciu i akceptacji tego życia, które na kolejnych stronach było wywalczane czy promujących adopcje i przekonujących, że od niechcianej czy nieplanowanej ciąży nie wali się świat. Zostałem z takim wrażeniem: "Kobieto, urodź to dziecko" – "W porządku, urodziłam je, co mam teraz zrobić?" – "A co nas to obchodzi, było się nie puszczać, to byś się teraz nie pytała". Oto główny problem dla mnie: jest zakaz a nie ma NIC o tym, co zrobić po urodzeniu tego niechcianego, nieślubnego, nieplanowanego czy kalekiego dziecka.

I teraz sprowadzę to do konkretu, starając się nie sprowadzać do chwytającego za serce "co, gdyby to była twoja siostra/córka/matka/itd.": Olga chodzi do szkoły pijarskiej (bardzo fajnej i otwartej – w programie są np. wizyty w świątyniach innych wyznań). Więc wyobraziłem sobie, że jej koleżanka zachodzi w ciążę z chłopakiem. Zgodnie z doktryną popełnia grzech miłości przedmałżeńskiej – ale to przecież sprawa jej sumienia i będzie się z tego spowiadać w Kościele przed Bogiem, czy też jak kto woli: księdzem. Ale czy na pewno tylko? Dalej zakładam, że choć popełniła występek, zna w pełni wartość życia, piękno macierzyństwa i wszystkiego tego, o czym pisze Gość…, więc rodzi dziecko. I co dalej? Czy społeczeństwo i zakon dostrzegą jej niezłomną postawę i pomogą jej celebrować ten cud oraz dowód dojrzałości? Moje wyczucie fabuły podpowiada mi: zostaje migiem wydalona ze szkoły, bo nie powinna dawać złego przykładu pozostałym uczniom, a do tego przełożeni nie mogą dać znaku przyzwolenia dla podobnych wybryków. I jeszcze retoryczne pytanie, która dziewczyna będzie miała więcej "zakazanych myśli" na temat ciąży: obracająca się w atmosferze (o)presji, czy taka, która ma poczucie bezpieczeństwa i akceptacji?

Niepotrzebna mi tu muzyka na skrzypkach i czarno-biała etiuda filmowa o niedoli dziewczęcia z pacholęciem – bo tutaj nie chodzi mi o roztkliwianie się nad modelowym przykładem. Poraża mnie dysonans w tej sytuacji: wiadomo, że osoba w takich okolicznościach sytuacji będzie rozliczana przez całe społeczeństwo, również to ukształtowane ideowo przez wspominaną gazetę. To, że cały ruch antyaborcyjny nie ma na celu stworzenia pozytywnej wizji rodzicielstwa, przygotowania społeczności religijnej na ewentualne niespodzianki – ale jest formą nacisku (czy wręcz psychicznego terroru, gdy metodą wpajania świadomego rodzicielstwa jest pokazywanie zdjęć martwych płodów – opisane w gazecie wprost jako oczywistość). Nie mam tu nawet specjalnych pretensji do Gościa…, bo jestem zwolennikiem pluralizacji dyskursu (choć to o oczko lżejsza wersja Frondy). Ale w imię pluralizacji: skoro TO jest sprzedawane w kościołach, to gdzie jest jakiś katolicki kontrujący głos? Przeciwwaga? Czy ktoś mógłby łaskawie, oficjalnie skrytykować takie sprawy?

Oto, co mnie denerwuje chyba bardziej od tego, że można pisać w ten sposób i propagować takie treści w świątyniach: brak innych opcji. Polski katolicyzm jest marką samą w sobie i stanowi rzeczywistość z trudem komunikowalną komuś spoza naszego kraju. Jest jednorodny, monologowy – to po śmierci Jana Pawła II wielu Polaków mogło mieć zdziwko, kiedy nagle wyszło, że od wyboru nowego papieża zależeć będzie kierunek, w którym podąży Kościół. I nagle wyszło na jaw, że są różne opcje, frakcje, gorące debaty i to podnoszone nie przez jakichś głuptasów, tylko naukowców z wieloletnim stażem, którzy mają szansę zostać kolejnym piotrowym namiestnikiem!

Taka sytuacja fałszuje to, czym jest rzymskie chrześcijaństwo (można być nieźle zaskoczonym czytając opracowania na temat mistyki, historii różnych zakonów czy dorobku Ojców Kościoła). Czasem w Internecie można znaleźć wręcz wstrząsające wypowiedzi księży i zakonników, mówiących np., że zadaniem Kościoła nie jest odpowiadanie na pytanie "jakie podejmować decyzje", bo od tego każdy ma wolną wolę i sumienie – Kościół jest pasterzem, a więc wskazuje główne cele i wartości, zaś drogę każdy musi znaleźć sobie sam i nikt nie może go wyręczyć. Ale to są perły, głosy poukrywane albo nigdy nie wypowiedziane – bo do mediów dociera to, co w dużej mierze uważam za brudne i krzywdzące.

I jeszcze drobny komentarz na temat przekonania, że wierząc w prawdziwe wartości należy je przenosić na życie polityczne. Jestem ciekaw, czy wyznawcy tej idei – że państwo demokratyczne powinno kierować się etyką mogącą pomieścić bez wykluczania pluralistyczne społeczeństwo – wyobrazili sobie taką oto sytuację: za X lat w Polsce większość zdobywa opcja religijna, która w popularnym odczuciu kieruje się wartościami zdecydowanie skonfliktowanymi z katolickimi, np. jakiś religijny fundamentalizm. Ponieważ wcześniej katolicy przetarli drogi dostępu religii do polityki i władzy, nowa opcja szybciutko podporządkowuje sobie praktycznie całą rzeczywistość społeczną, opresjonując wszystkie pozostałe opcje wyznaniowe. "Zgroza!" czy "Świetnie!"?

Chciałbym dojść do jakiegoś konstruktywnego wniosku (który byłby materiałem pod ewentualną dyskusję i uciąłby to, czego się obawiam: flejm w stylu "przejrzyj na oczy", "każda religia jest zła", itd., bo to są płytkie komunały i kolejna dogmatyka). Niestety, nic takiego nie znajduję. Na horyzoncie majaczy mi istnienie gdzieś na świecie liberalnego katolicyzmu, zróżnicowanego dyskursu religijnego, ale przed entuzjazmem powstrzymuje mnie świadomość, że jedyną alternatywą, którą u nas widziałem jest rozwijająca się pod skrzydłami Frondy grupa żyjąca resentymentem czasów sprzed Varicanum Secundum Wprawdzie w Polsce powstał ekumeniczny ruch Wiara-Tęcza skierowany do społeczności LGBTQ, ale jego bazę stanowi protestantyzm. Mogę mieć tylko nadzieję, że życie wszystko zweryfikuje i że np. moja kuzynka znajdzie swoją dobrą drogę pomiędzy tym, co z prawa mówi jej oficjalny, polski dyskurs religijny, a z lewa (?) takie Glee.

Komentarze


38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dzieki d99 :)
18-08-2011 15:09
Xolotl
   
Ocena:
0
@de99ial

Wiedza o religii niewiele ma do samej wiary. Myślisz, że jest jakaś większa różnica, między teologiem, który zna imiona wszystkich proroków na pamięć, a zwykłym młodziakiem, który przestał chodzić do kościoła po liceum? Czy jeden jest gorszym chrześcijaninem, skoro na łożu śmierci wzywać będą tego samego Boga?

Każdy ma swój punkt odniesienia i korzysta z tego co mu jest potrzebne i nie inaczej jest z religią.
"Uzupełnianie braków wiedzy o swojej religii" nie ma sensu, gdy ktoś tego nie potrzebuje.
18-08-2011 16:24
KRed
   
Ocena:
+11
Jako 95-cio procentowy erpegowiec stwierdzam, że ktoś tu trolluje (bo wiem co to troll, dziwko).
Jako 95-cio procentowy teolog stwierdzam, że ktoś tu flejmuje (bo wiem co to apologetyka, nierządnico).

Przyznaję jednak, że mogę nie być dostatecznie kompetentny i jest mała szansa, że mylę się w stosunku do de99ial'a.
18-08-2011 16:56
de99ial
   
Ocena:
0
@paskud

Ubawiłeś mnie. Masz plusa.
18-08-2011 17:03
Albiorix
   
Ocena:
+2
Sprawdza się doskonale, to super prosty trollowy atak. "Cześć, jesteście głupi" napisać łatwo a w efekcie teraz wszyscy siedzą oszołomieni i myślą "O bogowie, naprawdę napisałem masę głupot." Ja tak przynajmniej mam.
18-08-2011 17:08
karp
   
Ocena:
+1
Rili? Flejm religijny? To ma być zabawne, czy ma ukryty sens, bo chyba nie zmianę przekonań którejś strony?
Mayhnavea why? Aż tak zły dzionek?
18-08-2011 17:40
   
Ocena:
0
Jak ja nie rozrużniam Lewaków i prawicóchów!
18-08-2011 19:13
gower
   
Ocena:
+2
Zacznę od samej notki blogowej, bo jest tam kilka interesujących kwestii.

Gość niedzielny najczęściej zajmuje bardzo sensowne stanowisko w wielu sprawach. Prezentuje wprost naukę Kościoła, nawet trudną, i przypomina o faktach, o których wielu "wierzących" zapomina. Tak było, gdy procesował się z Alicją Tysiąc, tak jest teraz, gdy przypomina o cnocie posłuszeństwa (sytuacja Natanka i ludzi, którzy uważają, że wiedzą lepiej). Niestety jednak, dziennikarzom Gościa zdarza się zagalopować. Czy to w kwestiach politycznych (pani Fedyszak-Radziejowska), czy to etyczno-moralnych (niedawny artykuł o grach komputerowych). Wciąż jednak pozostaje pismem o wiele bardziej merytorycznym i rozsądnym niż na przykład Niedziela.

Często środowiskom katolickim zarzuca się zbyt ostrą walkę z aborcją. Spróbujmy jednak przyjrzeć się tej sprawie bliżej – dla katolika przerwanie ciąży jest równoznaczne z morderstwem. Ba, jest nawet gorsze, bo ofiarą pada człowiek, nie mający żadnej szansy na obronę, który na śmierć niczym sobie nie "zasłużył". Ale to wciąż człowiek – z ciałem i duszą nieśmiertelną. Dlatego uważam, że katolik ma prawo protestować przeciwko każdemu zabiegowi aborcyjnemu. Sprawa jest po prostu zbyt ważna, by można było iść na ustępstwa.

Co do komentarzy. Ogólnie zgadzam się z tym, co pisali Vukodlak, Indoctrine i ze statystycznymi rozważaniami Albiorixa:) Odwołam się tylko do dwóch kwestii.

Skąd miał wiedzieć, która wersja jest tą właściwą? Nie zawsze to było oczywiste, a każdy ruch - dzisiaj z perspektywy historycznej nazywany odłamem - mienił się obrońcą prawdziwej wiary.

Większość rozłamów w Kościele miało u swojego początku nieposłuszeństwo. Luter na przykład miał całkiem dobre pomysły. Tylko, że postawa "jedynego obrońcy wiary" jest zawsze zła. Kościół ma być jednością, a każdy kapłan przyrzeka posłuszeństwo swojemu biskupowi. Nawet jeśli uważa, że biskup się myli i go nie rozumie. Podobnie ks. Natanek – zamiast uznać władzę swojego ordynariusza, nazywa Kurię krakowską masonerią. Odsuwa tym od Kościoła nie tylko siebie, ale i setki (tysiące?) wiernych...

Bo kosciol rzadko, jesli wogole powie im: "jak juz jestescie tacy slabi, to chociaz kupcie prezerwatywy" (choc znam akurat ksiezy, ktorzy "pod stolem" zalecają antykoncepcję jako mniejsze zlo).

Nie ma "mniejszego zła" w teologii moralnej Kościoła Katolickiego. Nie można usprawiedliwiać złego czynu chęcią uniknięcia innego ani do takiego rozwiązania zachęcać. Istnieje, co prawda, pojęcie zła niezawinionego, ale dotyczy ono zupełnie innej sytuacji. Kapłan nie ma więc prawa dawać takiej rady. Ponadto, jeśli rada taka byłaby wygłoszona w trakcie spowiedzi, rozważyłbym słuszność zastosowania Kan. 1387 KPK:

"Kapłan, który w akcie spowiedzi albo z okazji lub pod jej pretekstem nakłania penitenta do grzechu przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu, powinien być stosownie do ciężkości przestępstwa ukarany suspensą, zakazami lub pozbawieniami, a w przypadkach poważniejszych wydalony ze stanu duchownego."
18-08-2011 21:31
bohomaz
   
Ocena:
0
Komentarz usunięty na prośbę autora.
18-08-2011 22:52
Albiorix
   
Ocena:
+3
Myślisz że niesamowita sztuka _nie_ powodowania niechcianej ciąży jest poza praktycznym zasięgiem przeciętnego filozofa forumowego? :)
18-08-2011 23:25
Senthe
   
Ocena:
+12
Bosz. Dzieje się fajna dyskusja, a potem przychodzi k8 zmęczonych malkontentów tylko po to, żeby powiedzieć, że tak naprawdę to wszystko jest względne i nie ma sensu o tym rozmawiać, to całe teoretyzowanie jest do bani, ta wstrętna notka miała na celu wywołanie flejma, tutaj jest portal o RPG i koniec kropka, a w ogóle to oni wiedzą lepiej - odpowiedź brzmi 42.
Idźcie sobie.
18-08-2011 23:55
   
Ocena:
+4
Nie wiem, czy ktoś już tu nie podniósł tej sprawy, ale warto chyba dodać, że mieszaniu się do polityki Kościoła Katolickiego/biskupów personalnie/polityków "wprowadzających w prawie nauki Kościoła" wychodzi naprzeciw... boskie nadanie człowiekowi Wolnej Woli.
Niebagatelnego daru, co podkreślane jest i w Biblii i w rozmaitych pismach późniejszych.
Człowiek zakazując czegoś drugiemu człowiekowi, co ten, korzystając ze swojej wolnej woli mógłby uczynić, A RÓWNOCZEŚNIE argumentując to WYŁĄCZNIE tym, że "to się sprzeciwia woli Boskiej" stawia się w miejscu Boga, grzesząc przeciwko pierwszemu przykazaniu. Ogranicza nadaną wszak przez Boga wolną wolę, nie biorąc pod uwagę, że i on, człowiek interpretujący nauki boskie, jest omylny (na całe szczęście, KK nie rozszerza na wszystkie swoje rozporządzenia nieszczęsnego "ex cathedra", TYM SAMYM niemo przyznając, że i KKK może zawierać błędne interpretacje).

Owszem, tak jak zauważył Szept: "niezapobieganie grzechowi obciąża niezapobiegającego", ale zapobieganiem nie jest przecież zamykanie człowieka, związanego, zakneblowanego i najlepiej poddanego śpiączce w komórce, coby aby nie narobił przypadkiem nawet w myślach grzechów. Żeby wykonać swój obowiązek "zapobiegawczy" nasz przykładowy Tomek mógłby np. powiedzieć planującej dokonać aborcji koleżance, że to, co zamierza zrobić jest według niego grzechem oraz że powinna to przemyśleć. Nie może jej do niczego zmuszać.

Tak jak Mayhnaveę drażni w katolicyzmie polskim brak wyraźnych głosów różnych stanowisk katolickich, tak mnie drażni właśnie to jawnie sprzeczne z chrystusową nauką narzucanie innym ludziom zdania katolickiego zamiast przekonywania ich do pójścia tą drogą swoim własnym, przykładnym życiem i czynami.
Szczególnie, że właśnie, narzucając to zdanie - grzeszą.
Tu się narzucają pytania typu "skoro nie możemy ze swoich religijnych światopoglądów, to z czego czerpać prawa państwowe?". To już jednak pole dla o wiele większej i jeszcze bardziej pogmatwanej dysputy z zakresu etyki, teorii prawa i paru innych dziedzin, które nie są jednak przedmiotem tej dyskusji.
Na sam jednak już temat prawa dotyczącego aborcji istnieje cała masa różnych argumentów za i przeciw prezentowanych przez różne strony, a nie wywodzących się z religii.
Że pozwolę sobie przedstawić króciutko chociaż jeden z moich ulubionych sposobów na wyjaśnienie zakazu aborcji oraz od niego wyjątków, przedstawiony mi kiedyś przez kumpla-libertarianina, stuprocentowego ateistę, który w wersji pełnej wywodził go z prawa rzymskiego. Otóż, jeśli zaprosimy do naszego mieszkania na 12 piętrze sąsiada na herbatkę, ale nagle w drzwiach zatnie się zamek, to nie będziemy przecież biednego sąsiada wyrzucali przez okno tylko dlatego, że chcemy się teraz umyć. Poczekamy na przyjście ślusarza. Wyrzucenie w tej sytuacji sąsiada przez okno byłoby zupełnie nieuzasadnionym zabójstwem. JEDNAK sytuacja zmienia się, gdy wzmiankowany zaproszony sąsiad wyciąga nagle pistolet i chce nas zabić. Wtedy wyrzucenie go przez okno jest obroną własną (aborcja z zagrożenia życia matki). Podobnie w przypadku, gdy sąsiad wtargnął do naszego domu nieproszony (gwałt) - tu się kłaniają choćby złote czasy początków USofA, gdy za wtargnięcie można było intruza poczęstować z dubeltówki.
Mamy więc, tak czy inaczej, jakoś wywiedzione, prawa państwowe dotyczące aborcji.
I tu ja się pytam, PO CO W OGÓLE katolikowi prawny zakaz dokonywania aborcji? Ma już zakaz kościelny. Zdublowanie zakazów nie dodaje im potęgi.
Jeśli osobnik jest katolikiem, co by nie mówiło państwowe prawo, zastosuje się do prawa swojej religii i aborcji nie dokona/będzie ją odradzał innym (i tylko odradzał!). Jeśli nie jest katolikiem - to co kościelnemu prawu do niego? Jeśli jest katolkiem i mimo to chce dokonać aborcji, cóż, sorki, ale... http://img846.imageshack.us/img846 /7521/4900adadce.jpg


Oczywiście ciągle otwarte pozostają różne subproblemy pojawiające się już po ustalenia państwowego odnoszenia się do aborcji - takie jak nakazywanie dokonywania aborcji ginekologom, którym nie pozwala na to wiara (a to, wszak, nie tylko katolicy!), ale są to również tematy na zupełnie inną dyskusję.
19-08-2011 01:50
Ninetongues
   
Ocena:
+6
Tych najmądrzejszych ludzi Kościoła, tych, którzy są "awangardą" do "obrońców krzyża" i innych oszołomów nie słychać. Bo oni nie wrzeszczą. Oni mówią cicho i spokojnie, w dodatku dopiero, kiedy ktoś ich zapyta.

Zgadzam się, że czasem szkoda. Zgadzam się, że czasem chciałbym, żeby wyszedł ktoś mądry i z autorytetem i żeby powiedział wszystkim jak to powinno wyglądać.

"Czy ktoś mógłby łaskawie, oficjalnie skrytykować takie sprawy?"

Tak. Wielu jest takich, którzy krytykują takie sprawy. W całej historii Kościoła i dziś też. Tylko co z tego? Ksiądz mówi że seks jest świetny - patrzą na niego jak na idiotę. Siostra zakonna w zakonie zamkniętym mówi, że jest szczęśliwa i chce o tym opowiadać godzinami? Przecież nikt Ci tego nigdzie nie puści, bo to nudy. Ciekawsze jest życie kolejnej gwiazdki i z kim i jak sypia.

Mayhnavea: przeceniasz ludzi po prostu. Zdecydowana większość to głupcy. Czy katole, czy nie katole. Głupcy. A Ty nagle chcesz, żeby oni zaczęli doceniać mądre jednostki? Słuchać ich? Ja też chcę. Mamy pojemną wyobraźnię, OK. Ale fakty są inne.

Mądrych ludzi po stronie KK nie brakuje. Skutecznych też nie brakuje. Ale kto ma ochotę o nich słuchać?

Prosty przykład: WOŚP zbiera kasę na ratowanie życia maleńkich. Fakt? Fakt. Wiemy o tym wszyscy. WOŚP robi kupę dobrej roboty. O nich się słyszy, bo są głośni.

A Caritas?
Złodzieje, bandyci, czarna mafia, zbierają na volkswageny i durne świątynie Opatrzności, nikomu nie pomagają, zbierają marne grosze, które trafiają i tak do kieszeni kleru itp itd.

Fakty:

WOŚP: kasa zebrana na ich wszystkie projekty od początku istnienia: 444 915 036 PLN.

Caritas: w samym roku 2009 wydała na swoje projekty 482 425 388 PLN.

A przerywa ktoś wiadomości, żeby o tym powiedzieć? Nie. Bo Caritas nie ma takiego fajnego hasła jak "róbta co chceta".

Mądrzy, dobrzy ludzie są cisi. Nie muszą krzyczeć, żeby robić swoje. Widać ich dopiero kiedy wyłączysz telewizor, odłożysz gazety i zaczniesz ich spotykać.

Ale irytację rozumiem i podzielam. Tylko że wiem, że to się nigdy nie zmieni.
19-08-2011 02:02
M.S.
   
Ocena:
0
Ale irytację rozumiem i podzielam. Tylko że wiem, że to się nigdy nie zmieni.

Nie traćmy nadziei! Przybył ten, kto włada dziewięcioma językami, który nas oświecił, więc nie zginiemy!

@Szept

I o tym, że nie ma 100% zabezpiecznia trzeba pamiętac idąc do łóżka z kims, jak się nie jest gotowym ponosić konsekwencje to albo trzeba się wstrzymać, albo tak skorzystać z innego rodzaju pieszczot dającego pewność, że zapłodnienie nie nastapi.

Czyli proponujesz wstrzemięźliwość seksualną dla wszystkich, którzy nie są gotowi na wychowanie dziecka tudzież nie mają możliwości utrzymania kolejnego? Chłopie, to są utopie!

Gorzej nawet. Utopie to ideały może niemożliwe do spełniania, ale jednak takie, do których warto dążyć. Tymczasem nie chciałbym żyć w świecie, w którym miłość służy wyłącznie prokreacji. Podejrzewam, że nie ja tylko.
19-08-2011 03:16
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@gower
co do podawania rad "pod stolem", sprzecznych z prawem kanonicznym. Samo prawo kanoniczne jest jakas tam wykladnia, jedna z wielu, prawda? U luteran duchowny moze brac slub z niewiastą(a moze i z mezczyzna w co bardziej hardkorowych krajach) u katolikow nie moze. U luteran, czy ogolnie protestantow slubow czystosci (w sensie nieuprawiania seksu przez kaplanow) nie ma.
Nie przestaja byc przez to chrzescijanami.

Mowisz o zastosowaniu prawa kanonicznego w przypadku gdy ksiądz "nie ma prawa" doradzac mniejszego zla. Moze i nie ma, tak samo jak ja nie mam prawa przechodzic przez ulice na czerwonym swietle, przekraczac narzuconych predkosci jazdy, parkowac na chodniku czy palic na przystankach autobusowych. Albo dac w buzie zadymiarzowi w knajpie. Ludzie "nie maja prawa" do wielu rzeczy, a jednak rozmyslnie te prawa czesto lamia. I tak jak mysle ze nie ma policjanta, ktory zawsze w trakcie swej kariery policyjnej stosowal sie co do joty do litery prawa na ktorego stoi strazy, tak samo nie sadze zeby istniala duza grupa ksiezy ktorzy slepo i bez wlasnej WOLI podazaja za prawem kanonicznym.
Czasem lamia to prawo w egoistycznych celach, czasem zas lamia je po to, by komus pomoc.
Oczywiscie mozna ich oceniac z roznych stanowisk - moje jest wygodne, ja moge stwierdzic "ten ksiadz to dobry czlowiek" albo szuja i lobuz. Nie obchodzi mnie czy lamie prawo swojej organizacji, pomagajac przez to lepiej swoim parafianom, czy ludziom wogole.
W idealnym swiecie kazdy ksiadz, kazdy policjant i kazdy obywatel stosowalby sie dokladnie do narzuconych mu praw, czy to swieckich, czy religijnych, to wtedy nie bylby potrzebny ani ksiadz, ani policjant.
Znalazles wiec fajny kasus w moim komciu, ot, paragraf jak uwalic dobrego czlowieka, a moze nawet kilku. W teorii i zalozeniach pewnie masz racje, ale gdybys powiedzmy spuscil "inkwizycje" na ksiedza, ktory odwaznie, moze troche wbrew doktrynie, ale z dobrymi intencjami radzi nastolatkom zeby sie zabezpieczali przed niechciana ciaza, to czulbys sie jak dobry katolik, dobry chrzescijanin, czy dobry czlowiek?
19-08-2011 07:34
Vukodlak
   
Ocena:
+3
co do podawania rad "pod stolem", sprzecznych z prawem kanonicznym. Samo prawo kanoniczne jest jakas tam wykladnia, jedna z wielu, prawda? U luteran duchowny moze...

Mówimy o katolikach, których obowiązuje prawo kanoniczne Kościoła rzymskokatolickiego. Co do tego mają luteranie i prawosławni?

Moze i nie ma, tak samo jak ja nie mam prawa przechodzic przez ulice...

Wybacz, ale trąci demagogią. Czy to, że prawa są łamane, jest wystarczającym powodem, by ich nie przestrzegać? IMO słaby argument.

nie sadze zeby istniala duza grupa ksiezy ktorzy slepo i bez wlasnej WOLI podazaja za prawem kanonicznym.

Ja też nie. Ale przestrzeganie prawa, a ślepe i bezwolne mu posłuszeństwo to dwie różne sprawy. Ty je w swoim poście chyba utożsamiasz.

Nie obchodzi mnie czy lamie prawo swojej organizacji, pomagajac przez to lepiej swoim parafianom, czy ludziom wogole.

A widzisz, kogoś może obchodzić - na przykład członka danej organizacji. Bo wcale nie jest takie oczywiste, że komukolwiek pomaga.

W idealnym swiecie kazdy ksiadz, kazdy policjant i kazdy obywatel stosowalby sie dokladnie do narzuconych mu praw, czy to swieckich, czy religijnych, to wtedy nie bylby potrzebny ani ksiadz, ani policjant.

Błędne jest traktowanie kapłana, jako kościelnego policjanta i strażnika praw. Kapłan jest przede wszystkim szafarzem sakramentów, a nie Sędzią Dredd'em.

Znalazles wiec fajny kasus w moim komciu, ot, paragraf jak uwalic dobrego czlowieka, a moze nawet kilku. W teorii i zalozeniach pewnie masz racje, ale gdybys powiedzmy spuscil "inkwizycje" na ksiedza, ktory odwaznie, moze troche wbrew doktrynie, ale z dobrymi intencjami radzi nastolatkom zeby sie zabezpieczali przed niechciana ciaza, to czulbys sie jak dobry katolik, dobry chrzescijanin, czy dobry czlowiek?

Powinien zaznaczyć wszystkie trzy opcje. Ustawiasz sprawę tak, że życzliwy kapłan pomaga parze zbłąkanych młodych osób, a to drobna manipulacja. Ja widzę lekkomyślnego człowieka, która pomaga relatywizować zasady własnej wiary (bo jeśli można robić ustępstwa w tak poważnych kwestiach jak seksualność i płciowość, to w wielu innych też można), podkopuje autorytet swój i wszystkiego co reprezentuje (bo teraz każda niewygodna reguła będzie łatwiej zlewana, a apele Kościoła ignorowane) i utwierdza młodych, że nie dadzą rady wytrzymać do ślubu*. Solicytacja (bo do niej może tu dojść) to cholernie poważne przestępstwo wewnątrz Kościoła katolickiego. Przykład, który podajesz jest chyba najmniej krzywdzący (bo prawo jest wymierzone głównie w kapłanów, którzy próbują uzyskać korzyści seksualne), ale już jest solicytacją. Dla katolika to poważna sprawa, szczególnie że wiedząc o takim przypadku, a nie informując ordynariusza miejsca, zaciąga się ekskomunikę latae sententiae.

Choć sam mam duże problemy z akceptacją doktryny na temat seksualności, to jednak sam bym "spuścił inkwizycję" na tego kapłana. Zaczynając od rozmowy w cztery oczy.

*Skąd się do cholery bierze pogląd, że ludzie nie wytrzymają i na 100% będą uprawiać regularny seks? Kiedy to zjechaliśmy do poziomu bezmyślnych zwierząt, które dostają szału, gdy suka ma ruję?
19-08-2011 10:41
gower
   
Ocena:
+2
@zigzak
Chodzi właśnie o to, że, stojąc na zewnątrz, kompletnie nie rozumiesz idei Kościoła Katolickiego. Po pierwsze, rozmawiamy to u katolikach, prawda? Więc nie mieszaj w to nagle protestantów, nazywając KPK "jedną z interpretacji". Protestanci różnią się od katolików w sprawach dużo istotniejszych niż celibat. Ponadto, katoliccy kapłani nie składają "ślubów czystości", a "przyrzeczenie celibatu" (=bezżeństwa).

Jedną z podstawowych zasad wiary katolickiej jest to, że w Kościele działa Duch Święty, który roztacza nad nim Swoją opiekę. Prawo Kanoniczne to nie są zatem suche, biurokratyczne przepisy, ale prawdziwa wykładnia dobrego życia. Nie można poważnie wyznawać wiary w Boga, jednocześnie odrzucając prawa Kościoła, bo to Bóg ten Kościół ustanowił. Druga ważna zasada brzmi "Tylko Bóg ma moc, by ze zła wyprowadzić dobro". Oznacza to, że żaden człowiek nie ma prawa doradzać grzechu, zasłaniając się "mniejszym złem".

EDIT: O, Vukodlak mnie uprzedził:p
19-08-2011 10:47
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jak mówię - mój punk widzenia jest wygodny, bo z zewnątrz. OCzywiście powoduje to z pewnością mniejszą immersję w problemie, bo on mnie nie dotyczy.
I tak, racja, rozmawiamy o katolikach.
którzy są jednym z odłamów, wcale nie najstarszym, wiary chrześcijańskiej. I ja moge (ale nie chcę) negować kwestię Ducha Świetego, bo jest to po prostu dogmat, z którym się nie dyskutuje.
I katolik, luteranin, anglikanin, koptyjczyk, czy prawosławny, kazdy z nich będzie miał własne dogmaty i własne prawa religijne. Choć wywodzą się one z różnych interpretacji tych samych słów.
I bynajmniej nie zamierzam porównywać, wykazywać które lepsze czy coś takiego. Jednakże zwróciłem uwagę na luteran, bo oni wszak są odłamem (herezją swego czasu zwanym) KKat.
I choc kiedyś potępiani, w końcu swoje osiągnęli. Chodzi mi o to, że w nowoczesnym wydaniu widzę, że takie dzisiejsze "mikroherezje" są tolerowane dużo bardziej niż np 500 lat temu, że jeśli ksiądz odchodzi od podstawowych założeń i praw, to nie ląduje z automatu na stosie czy w innym karcerze dla niegrzecznych księży, czasem nawet nie dostaje upomnienia. Co wynika chyba z praktyki, nie z założeń niepodważalnych prawa kanonicznego. Inaczej byłoby więcej Natanków i "rogue priests", którzy głosiliby własne wykładnie i interpretacje prawa.
Poza tym, jak mówię, prawo jest tylko teorią, natomiast praktyka życia zwykle jest bardzo od teorii różna.
Dlatego też, mogę zrozumieć niejakie oburzenie na taką działalność "pod stołem", ale z drugiej strony też rozumiem, że nie zawsze da się zachować zgodnie z prawem czy święceniami, kiedy własna moralność, nawet osoby duchownej, różni się od tej wykładanej w prawie kanonicznym.
Zresztą, takie przypadki nie są odosobnione.

Oczywiście o złych przykładach księży łamiących prawo kanoniczne nie chcę wspominać, bo prowadzenie flejma w sprawach religii zupelnie mnie nie interesuje, a pewnie tak by się skończyło.
19-08-2011 11:26
gower
   
Ocena:
0
którzy są jednym z odłamów, wcale nie najstarszym, wiary chrześcijańskiej.
Kościół jest jeden:p Katolicy wierzą, że to Kościół Katolicki jest w ciągłości z Kościołem pierwotnym.

jeśli ksiądz odchodzi od podstawowych założeń i praw, to nie ląduje z automatu na stosie czy w innym karcerze dla niegrzecznych księży, czasem nawet nie dostaje upomnienia.
Na stosie rzeczywiście nie ląduje, ale to bardziej sprawa prawa świeckiego. Kapłan głoszący herezję jest jednak ekskomunikowany mocą samego prawa (Kan. 1364), nawet jeśli nikt go oficjalnie nie upomni.

ale z drugiej strony też rozumiem, że nie zawsze da się zachować zgodnie z prawem czy święceniami, kiedy własna moralność, nawet osoby duchownej, różni się od tej wykładanej w prawie kanonicznym.
Może się oczywiście różnić, ale to świadczy tylko o słabości danego kapłana. Księża są ludźmi, więc są grzeszni. To jednak w żaden sposób ich nie usprawiedliwia i nie czyni ich działania dobrym. Jeśli zaś dodatkowo nakłaniają do grzechu innych, popełniają poważne przestępstwo i powinni mieć tego świadomość.
19-08-2011 11:44
Vukodlak
   
Ocena:
+1
No, ale prawo kanoniczne nie jest dogmatem, czy rzeczywistością świętą. To po prostu przepisy regulujące administracyjne kwestie wewnątrz Kościoła, sposoby rozwiązywania sporów, szafowana sakramentami etc. Nie stanowi moralności katolickiej (bałbym się człowieka, który opiera etykę i moralność na samym prawie), to jest po prostu zbiór przepisów... prawnych, a nie sedno całego cyrku. KPK obowiązuje tylko Kościół łaciński, katolickie Kościoły Wschodu mają własne przepisy kanoniczne. Dzisiaj mamy takie kanony, jutro inne (BXVI już kilka po prostu zmienił). Co innego dogmatyka, czy kwestie moralne, których rdzeń - wbrew poglądom niektórych użytkowników - jest niezmienny.

Kapłan, który łamie podstawowe normy moralne chrześcijaństwa (np. zachęcając do współżycia przedmałżeńskiego) podlega odpowiednim przepisom prawa kanonicznego, bo ono reguluje właśnie sytuacje, gdy ksiądz/świecki zaczyna robić bałagan - a nie moralność, dogmaty i doktrynę.

widzę, że takie dzisiejsze "mikroherezje" są tolerowane dużo bardziej niż np 500 lat temu, że jeśli ksiądz odchodzi od podstawowych założeń i praw, to nie ląduje z automatu na stosie czy w innym karcerze dla niegrzecznych księży

Que? Przecież nie jesteśmy, jako chrześcijanie, jednością. Dążymy do niej z różnym skutkiem poprzez ekumenizm, ale monolit już dawno pękł na kilkanaście kawałków. 500 lat temu poszliśmy na noże, bo 500 lat temu tak się rozwiązywało spory. Właśnie to miałem na myśli, gdy pisałem o różnicy wiedzy o kondycji człowieka i kontekstach wydarzeń wewnątrz Kościoła.

Odejście od podstawowych założeń właśnie kończy się problematycznie, bo trudno podpierać autorytetem Kościoła kapłana, który głosi nauki sprzeczne z podstawowymi założeniami. Suspensy i ekskomuniki lecą dalej, tylko się zazwyczaj nie trąbi o tym na cały świat. O Natanku też byś nic nie wiedział, gdyby jego szalone kazania nie trafiły do sieci i nie zdobyły takiego rozgłosu. Oberwałby suspensą i ogłoszono by ją w jego parafii i na terenie archidiecezji. Wszyscy się przejmują Ridzikiem i Natankiem, bo to są osobowości medialne i szeroko znane. Księdzem-renegatem z Białych Kałów, który głosił herezje i łyknął ekskomunikę, nikt się przejmować poza Kościołem nie będzie.
19-08-2011 11:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.