» Blog » O definicjach
12-01-2011 17:13

O definicjach

W działach: Teoria, RPG | Odsłony: 1

O definicjach
Jak to zwykle bywa, miałem nie pisać notki blogowej, tylko skrobałem sobie komentarz na FB - i samo się rozrosło. Kolejna samo-zdrada.

A temat, który mnie poruszył, to fala definiowania RPG.
Osobiście nie będę dawał swojej definicji, bo w tym momencie nie jest mi potrzebna, ani nie chcę się włączać do definicyjnego marketingu.

Zauważyłem za to jeden problem, o który wszyscy się rozbijają: praktyka wyprzedza definicję. Czyli ktoś tworzy definicję w oparciu o pewne wybrane przez siebie praktyki. A zatem jeżeli ktoś prywatnie nauczył się, że RPG to gra w DnD na działce i tak funkcjonuje w jego umyśle jej pojęcie, to dokroi sobie definicję działkową, która wykluczy resztę.
Jeżeli ktoś także gra na działce, ale równocześnie jeszcze gra indie wyprykując komendy ręką pod pachą - to dorobi tak szeroką definicję, która założy komunikowanie się z innym człowiekiem w relacji MG-gracz a także wyprykiwanie sylab do gładkiej ściany.
Co chcę w tym momencie podkreślić - że takie definicje zazwyczaj nie ujawniają głębokiej refleksji na temat RPG ani wiedzy na ten temat, tylko przede wszystkim ujawniają prywatne uprzedzenia. Bo te definicje mniej mówią o samych grach, a więcej o tym, czy ktoś lubi indie, czy nie, oraz jaki styl grania preferuje :)
Zatem: traktuję te wypisy bardziej wyznaniowo, tudzież psychoanalitycznie niż jako porządny materiał teoretyczny.

Co sam uważam za istotne przy teoretycznym ujęciu RPG, to duża dynamika praktyk oraz piśmiennictwa. Powstają wariacje, które balansują na granicy tego, co do tej pory uchodziło za oczywistość. Nowości są szybko propagowane - pozyskują społeczne enklawy, na początku to taki niesympatyczny elitaryzm, ale prowadzący do absolutnej egalitaryzacji gry. Dobrym przykładem są indie, od niedawna obecne na każdym dużym konwencie i nie stanowią praktyk hermetycznych, mających dodatkowe wartości moralne czy społeczne.

Zatem próbując wyodrębnić RPG spośród innych gier, są chyba 2 drogi, którymi można iść: można stworzyć klasyfikacje albo typologie.
Klasyfikacja, czyli robienie przegródek: "RPG polega na tym i na tym, pozostałe działania nie są RPG, należą do innej klasy".
Typologie, czyli porównywanie do idealnych typów: "jest tym RPG domowego przy stole, przez Skype, typ indie - każde jest specyficzne w swoim zakresie, większość praktyk zaś jest pomiędzy typami, dryfując zazwyczaj bliżej jednego".

O ile dobrze zauważyłem, większość prób definiowania RPG to tworzenie klasyfikacji, a więc wyznaczania granic (w przeciwieństwie do typologicznego centrum i peryferiów). Niepokoi mnie zaś to, że granice definicyjne bardzo szybko przepisują się na granice społeczne - wolę, żeby erpegowcy wzajemnie się zagarniali i zachęcali aniżeli wykluczali.


Na koniec mała uwaga okołodefinicyjna. Kilka definicji - m.in. Enca - jako składnik stały RPG zakłada odgrywanie postaci. Uważam, że nie jest to właściwe czy też precyzyjne, gdyż:
- wyklucza MG kiedy ten nie odgrywa BNa,
- gracza bawiącego się w opisy zamiast deklaracje typu "ja" bądź dialogi,
- wszystkie gry, gdzie gracz nie prowadzi konkretnego protagonisty (animuje np. tłum albo koordynuje świat w jakimś indie), tylko np. steruje nim bez odgrywania albo w ogóle inaczej się bawi - to już zależy od konkretnych gier.
- itd. :]

Osobiście nie bawiłbym się w wyciąganie esencji problemu z pojęć "role playing game" ani "gry fabularne" - choć jest tam dużo fajnych tropów, to pojęcia te są bardzo stare, powstały w pewnym momencie historycznym, w odniesieniu do pewnych konkretnych gier. Trochę jak "rodzina" - dziecka adoptowanego nie "rodzi się w tej rodzinie", a jednak należy do niej.

co sam uważam za niezbywalny rdzeń RPG: komunikację między ludźmi. Medium dowolne: rozmowa, Skype, IRC, mail. Zakładam zatem min. 2 osoby. Tu mała uwaga: musi być jedna osoba faktyczna, fizycznie grająca. Druga może być... wyobrażona albo odroczona (czyli po prostu nieobecny adresat - np. w grze przez mail czy forum). Bo można sobie odgrywać postać pod prysznicem. Albo erpegować z kimś na WoW-ie a potem się zorientować, że towarzysz jest wylogowany - zatem odbiorca wszystkich emotów jest albo potencjalny, albo gracz sam gra postacią... dla siebie :) Robi się skomplikowane :) Ale żyjemy w światach podmiotowych i indywidualnych, we własnych głowach a reszta może być Matrixem - zatem ważna jest ta jedna osoba grająca przed kimś, z kimś albo dla kogoś.

Kompetencje uczestników mogą być różne, przynajmniej jedna musi być graczem. Kompetencje koordynatora mogą być rozdysponowane różnie: może być nim jedna osoba, kilka, gracze mogą również rozdysponować je między siebie w oparciu o pewne zasady (tak jest w indie, prawda?).

Dalej: komunikacja erpegowa oparta jest na pewnych regułach i są to zasady (spisane bądź spisywalne) oraz konwencje (niepisane, mogą być wypowiedziane, ale to taki social contract który bazowo nie wymaga komentarza). Reguły w obu wypadkach mogą istnieć w róznych proporcjach - choć konwencji jest chyba więcej, choć są przezroczyste.
Zasadami będzie np. mechanika, konwencją - że jak zwracam się do kogoś i mówię per "ależ panie", to znaczy że jestem in character i nie muszę tego w żaden inny sposób sygnalizować, wszyscy wiedzą, o co chodzi.

I czyżbym znów zdradził siebie? Miało nie być definicji... Uznam to za nieśmiały szkic.

Wydaje mi się, że jest fajny, bo
- nie jest wykluczający: mieszczą się w nim i tradycyjne gry, i indie (problemy z miejsce, gracza-MG, odgrywaniem), a także LARPy (gdzie np. bywa niepotrzebna jest mechanika);
- jednocześnie wyraźnie widać różnicę np. z cRPG w stylu Ishar :] (brak drugiego człowieka) oraz widać, w jakich aspektach gier komputerowych (przez IRC, MMORPG) jest erpegowanie a w jakich gra z komputerem, która polega na czymś ździebko innym;
- nie wypada też nasze dziecięce erpegowanie, które wskazujemy na źródło gier bardziej skodyfikowanych i skomplikowanych.


PS. nie podaję linków do pozostałych wpisów, bo jestem kiepskim szperaczem, a nie chcę ani nikogo pomijać, ani szczególnie wyróżniać.

Komentarze


Albiorix
   
Ocena:
0
Granice między graczami którzy mają różne preferencje co do gry mają jedną zaletę - zmniejszają szanse że ktoś komuś zepsuje sesję z powodu zupełnie niekompatybilnych gustów.
12-01-2011 19:17
sil
    hmmm
Ocena:
+1
"co sam uważam za niezbywalny rdzeń RPG: komunikację między ludźmi"

ok, ale czym konkretnie winna się charakteryzować owa komunikacja, aby gra była grą RPG. Może coś mi umknęło, ale wygląda na to, że pod powyższy nieśmiały szkic łapie się chociażby "Salonowiec".
12-01-2011 20:44
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Hmm... w wyniku komunikacji za pomocą różnego rodzaju performatywów (stwarzanie świata słowem: "oto król") i performensu (stwarzanie świata poprzez działanie ciałem) stworzona zostaje alternatywna, fikcyjna rzeczywistość (nawet jeśli jest bliska naszej z drobnymi zmianami), w której biorą udział wszyscy uczestnicy gry.

Podkreśliłem fikcyjność, z której wszyscy zdają sobie sprawę (choć udają, że to najprawdziwsza prawda), żeby odróżnić grę od przyjmowania ról społecznych, kłamstwa (wyłudzenie po przebraniu się za gazownika) czy schorzeń psychicznych.

Dzięki za zwrócenie uwagi :) Jeśli masz kolejne - pisz :D Może faktycznie w wyniku tego powstanie definicja RPG, hehe :D

[edit] PS. Co do salonowca:
- jeżeli jest to gra ruchowo-zręcznościowa, to tyle mogę o niej powiedzieć, że nią jest :)
- jeżeli gracze bawią się, że klepanie się po zadkach jest formą życia społecznego, to bawią się w coś a'la LARP :] W tym wypadku jako osoby działające w przestrzeni całymi sobą, odgrywają bohaterów tego świata. Czy coś w ten deseń ;)
12-01-2011 21:02
nid
   
Ocena:
0
Kompetencje uczestników mogą być różne, przynajmniej jedna musi być graczem. Kompetencje koordynatora mogą być rozdysponowane różnie: może być nim jedna osoba, kilka, gracze mogą również rozdysponować je między siebie w oparciu o pewne zasady (tak jest w indie, prawda?).

Nie, kiedy ktoś wydaje swoją grę w ten sposób, że zajmuje się jej sprzedażą i ma do niej prawa własności intelektualnej to nie musi tak być. Przykro mi :P
12-01-2011 22:14
Mayhnavea
   
Ocena:
0
To bardzo światła uwaga, ale... jej nie rozumiem ;DDD
12-01-2011 22:22
nid
   
Ocena:
0
Po prostu. Indie to nie jest gatunek gier. Patrzę na gry na mojej półce, z których większość to "indie", i po prostu nie ma sensu mówić o tym że 'w "indie" fi". O konkretnej grze, może tak, o całości nie. Np. Apocalypse World, new shiny w tym światku, ma bardzo wyraźne różnice między MG a graczami, a będące w końcowych fazach betatestów Microscope nie ma w ogóle jednoznacznie przypisanych do graczy postaci, i w ogóle może zdarzyć się tak, że typowego "odgrywania roli" (tj. kiedy gracze dostają po postaci, mówią in character, etc.) nie będzie w ogóle. Jedyne sensowne kryterium bycia indie - wydawnicze - nie ma z takimi rzeczami wiele wspólnego.
12-01-2011 22:34
Mayhnavea
   
Ocena:
0
O mamo, ale ja nie stawiam żadnej tezy, która miałaby przeczyć temu, co napisałeś. Poprzedniego komentarza konsekwentnie nie rozumiem, a w tym - domyślam się, że wg Ciebie użyłem pojęcia "indie" jako zbyt pojemnego worka.

Zatem powinienem napisać: Kompetencje koordynatora mogą być rozdysponowane różnie: może być nim jedna osoba, kilka, gracze mogą również rozdysponować je między siebie w oparciu o pewne zasady (tak bywa w indie, prawda?).

A wspominałem o tym dlatego, że w klasycznym RPG jest wyraźny podział na MG i graczy, zaś w niektórych i konkretnych grach indiowych - których tytułów nie pomnę, co nie zmienia sensu wypowiedzi - bywa tak, że gracze mają kompetencje koordynatorskie podzielone między siebie i się wymieniają albo co.

Czy teraz jestem bardziej precyzyjny?
12-01-2011 23:14
Repek
   
Ocena:
+1
Mnie może byłoby trochę [ale tylko trochę] kadzić Marhevie, więc cytat z FB:

"Marcin Blacha: Powinni Ci płacić za blogowanie na Polterze."

"Marcin Trybus: Dlaczego akurat za blogowanie?"

"Marcin Blacha: Ponieważ akurat poziom dyskusji na blogach przydałoby się podnieść. Byłaby to znakomita reklama dla polterowej blogosfery."
13-01-2011 03:02
rincewind bpm
   
Ocena:
0
Chodzi po prostu o to, że termin "indie" dotyczy sensu stricte sposobu wydawania. Możemy wydać na własną rekę system podobny do mainstreamu, możemy też wydać w normalnym wydawnictwie system "inny".

Natomiast myślę że wystarczy doprecyzowanie, że chodzi ci o indie, tak jak się używa tego terminu w Polsce, np. z okazji publikacji Portalu.

Fajna notka :)
13-01-2011 09:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.